10 stycznia 2015

     

Kiedyś bardzo lubiłam pisać, do szuflady, na starego bloga. W życiu człowiek zabiera się za wiele rzeczy, wiele też zostawia za sobą. Stało się, dzięki tej stronie znowu mam okazję publikować w sieci. Nie wychodzi mi to tak dobrze jak kiedyś, ale mam nadzieje, że powoli zacznę się w tym odnajdywać. To tak słowem wstępu, teraz do meritum. Nie ma chyba bardziej banalnego czasu na wprowadzanie zmian niż nowy rok. Ta magiczna zmiana cyfry na końcu daty to wyraźny znak, że można zacząć od nowa. Uwielbiam mieć wszystko perfekcyjnie zaplanowane, zawsze lepiej zasypia mi się o pełnych godzinach, a gdybym miała więcej czasu to zapewne i chleb kroiła bym od linijki. Po za tym, dużo łatwiej jest liczyć dni od wprowadzenia rewolucji zaczynając pierwszego stycznia.  Po co sobie utrudniać życie? Zawsze szukam takie rozwiązania dzięki któremu minimalnym nakładem pracy osiągam pożądany efekt. Czemu to piszę? Bo słowo pisane ma dużo większą moc niż słowo pomyślane albo wypowiedziane. Więc w tym roku nie przejmujemy się jak tandetnie brzmi  termin 'postanowienia noworoczne' i śmiało zapisujemy co mamy ochotę osiągnąć przez następne 365 dni. Wypadało by jednak mimochodem wspomnieć coś o tym co dziś mają na sobie Kasia i Mateusz. Spadł śnieg, ale to nie oznacza że rezygnujemy z sukienek.